sobota, 1 marca 2014

Moje włosy.. - Marzec 2014

Witajcie. ;)
Dzisiaj postanowiłam zrobić coś, czego będę zapewne żałowała przez następne kilkanaście godzin, mianowicie chciałam pokazać Wam swoje włoski. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż od pewnego czasu, przede wszystkim za sprawą wielu ciekawych blogów, które są skarbnicą wiedzy przywiązujemy do ich pielęgnacji znacznie większą uwagę niż kiedyś. Osobiście siebie mianem włosomaniaczki określić raczej nie mogę, staram się jednak dbać o moje włosy wykluczając produkty, które im ewidentnie nie służą, a coraz częściej sięgam po te bardziej naturalne.
Każda z nas ma swoją "włosową historię" w trakcie, której farbowała włosy na sto różnych kolorów, ścinała by zapuszczać, a także cieniowała by później wyrównywać. Oczywiście, robiłam dokładnie to samo jednak nie będę się dzisiaj w to zagłębiała, bowiem pisanie tego postu trwałoby do późnego wieczoru. ;) Jak jest na dzień dzisiejszy? Włosy proste, farbowane na ciemny (już wypłukany) brąz mający wpasowywać się w naturalny odrost. Po farbę nie sięgałam już ponad dwa miesiące z czego jestem cholernie dumna, naprawdę. Są niesforne, coraz częściej wychodzę z założenia, że rzeczywiście już niskoporowate. Szybko się przetłuszczają [2 dni max], a przyklapnięta górna to norma. Zdjęcia, które Wam pokażę są strasznie przekłamane [kocham swój aparat :) ], tak bardzo, iż postanowiłam porównać je na małym kolażu.



Zdjęcie po lewej, zrobione w domu przy nieco gorszym oświetleniu wyszło nawet całkiem nieźle, ale jednak to po prawej wykonane na zewnątrz w blasku słoneczka pokazuje prawdę. ;) Chciałabym aby rzeczywisty kolor był ciemniejszy niż jest i chociaż staram się coś działać w tym kierunku to różnie mi to wychodzi. Włosy zapuszczam już dobre pół roku i na razie nie mam dosyć. Mam wieczny problem z końcówkami, które niszczą się w tempie ekspresowym pomimo stosowania różnych środków ochronnych [oleje, jedwab, serum silikonowe]


Wygląda to mniej więcej tak i strasznie mnie załamuje. Niby proste, ale się falują, oh czy Wam też tak opornie idzie pokochanie własnych włosów? ;) Przy okazji tego postu chciałam zapytać czy może któraś z Was zna jakąś fajną maskę do włosów, które nie przepadają za proteinami? Męczę się z biovax'em by go wykończyć, ale zdecydowanie nie jest to mój faworyt. Chciałabym aby zawsze wyglądały przynajmniej tak :


Poluję na hennę aby nieco je przyciemnić, ale słyszałam, że stosując hennę nie można już używać normalnej farby. Co o tym myślicie? Bujda czy prawda?

Dzisiaj wykorzystałam :
Przed myciem :
- Maska biovax kreatyna + jedwab z dodatkiem kilku kropel oliwy z oliwek, pod foliową reklamówkę i ręcznik na ok. 10 min.
Mycie :
- Pierwsze mycie - Facelle fresh.
- Drugie mycie Yves Rocher - szampon do włosów farbowanych.
Po umyciu :
- Odżywka bez spłukiwania Joanna - pokrzywa i zielona herbata.
- Wcierka Capitavit.
- Serum na końcówki Joanna Rzepa.



Wcierkę przelałam sobie do opakowania po poprzedniczce z Joanny. Miałyście z nią do czynienia? Śmierdzi okropnie, jak nałożyłam ją pierwszy raz to myślałam, że mam na sobie jakieś nieświeże ubrania, a to ona wydawała taki piękny zapach. :D Maskę kończę na siłę, ale zostało mi jeszcze na aż jedno użycie. ;)










                                                                                                          Miłego dnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję bardzo za każdy komentarz, to strasznie miłe wiedzieć, że jest ktoś, kto poświęcił chwilę swojego czasu by tutaj zajrzeć. :) Jeśli Ci się spodobało, zaobserwuj, na pewno odwdzięczę się tym samym i z przyjemnością zajrzę do Ciebie. :)