Hej Kochane. :)
Jak tam minęła Wam majówka? Pewnie zdecydowanie zbyt szybko. Z moją tak właśnie było i jakoś nie czuję bym miała okazję się nią jakoś specjalnie nacieszyć. Tak czy inaczej, z powodu nieprzychylnej aury pogodowej na dniu wolnym skorzystały przynajmniej moje włosy. :) Ostatnio niewiele wspominam o nich na blogu, bowiem przeżywamy małą wojnę (i czuję, że przegrywam) ale o tym innym razem.
Rozkładając już ręce w geście bezradności stwierdziłam, iż może zaatakuje je maską własnej roboty z żółtkiem w roli głównej. Nie robiłam takowej baaardzo dawno, bowiem jak dobrze pamiętam moje włoski nigdy nie lubiły żółtek w jakiejkolwiek formie. Wszelkie proteiny były na "nie", więc godząc się pokornie z tym faktem odpuściłam. Żółtko wróciło do mnie po dobrym roku jako pierwsza pozycja maski w skład której wchodziło :
- 1 żółtko.
- Pół łyżki rafinowanego oleju kokosowego.
- Pół łyżki oleju rycynowego.
- Pół łyżeczki miodu.
- 3-4 krople mleczka pszczelego
- Około łyżki maski Gloria.
Całość wylądowała na zroszonych wodą włosach ( jak się domyślacie mieszankę tę nakładało się wręcz cudownie ) Na to czepek, podgrzanie suszarką, ręcznik i znów suszarka. Trzymałam miksturę na głowie około godziny, następnie umyłam włosy mydłem cedrowym i nałożyłam na kilka minut odrobinę algowego Kallosa. Na końcach wylądowały kropelki oleju sojowego. Efekt?
Włoski są dość gładkie, nie miałam problemu z ich rozczesaniem, nie fruwają we wszystkie możliwe strony.. czuć miękkość.
Na tym ujęciu nieco lepiej widać mój piękny odrost pokrywający już ponad połowę głowy..:D ale jestem dzielna, chociaż kusi i to bardzo.. Zapominałam dodać, iż po wyschnięciu wmasowałam w długość jeszcze odrobinkę oleju monoi firmy Hask. Na pewno napiszę o nim nieco więcej, bowiem jestem nim wprost oczarowana.. pachnie cudownie i jeszcze lepiej działa. :))
Jak tam Wasze, majówkowe niedziele? :) W kolejnym poście pochwalę się pewnie swoimi łupami z Rossmannowskiej promocji, niby miałam nic nie kupować, ale.. ale..
Lena.
Jak tam minęła Wam majówka? Pewnie zdecydowanie zbyt szybko. Z moją tak właśnie było i jakoś nie czuję bym miała okazję się nią jakoś specjalnie nacieszyć. Tak czy inaczej, z powodu nieprzychylnej aury pogodowej na dniu wolnym skorzystały przynajmniej moje włosy. :) Ostatnio niewiele wspominam o nich na blogu, bowiem przeżywamy małą wojnę (i czuję, że przegrywam) ale o tym innym razem.
Rozkładając już ręce w geście bezradności stwierdziłam, iż może zaatakuje je maską własnej roboty z żółtkiem w roli głównej. Nie robiłam takowej baaardzo dawno, bowiem jak dobrze pamiętam moje włoski nigdy nie lubiły żółtek w jakiejkolwiek formie. Wszelkie proteiny były na "nie", więc godząc się pokornie z tym faktem odpuściłam. Żółtko wróciło do mnie po dobrym roku jako pierwsza pozycja maski w skład której wchodziło :
- 1 żółtko.
- Pół łyżki rafinowanego oleju kokosowego.
- Pół łyżki oleju rycynowego.
- Pół łyżeczki miodu.
- 3-4 krople mleczka pszczelego
- Około łyżki maski Gloria.
Całość wylądowała na zroszonych wodą włosach ( jak się domyślacie mieszankę tę nakładało się wręcz cudownie ) Na to czepek, podgrzanie suszarką, ręcznik i znów suszarka. Trzymałam miksturę na głowie około godziny, następnie umyłam włosy mydłem cedrowym i nałożyłam na kilka minut odrobinę algowego Kallosa. Na końcach wylądowały kropelki oleju sojowego. Efekt?
Włoski są dość gładkie, nie miałam problemu z ich rozczesaniem, nie fruwają we wszystkie możliwe strony.. czuć miękkość.
Na tym ujęciu nieco lepiej widać mój piękny odrost pokrywający już ponad połowę głowy..:D ale jestem dzielna, chociaż kusi i to bardzo.. Zapominałam dodać, iż po wyschnięciu wmasowałam w długość jeszcze odrobinkę oleju monoi firmy Hask. Na pewno napiszę o nim nieco więcej, bowiem jestem nim wprost oczarowana.. pachnie cudownie i jeszcze lepiej działa. :))
Jak tam Wasze, majówkowe niedziele? :) W kolejnym poście pochwalę się pewnie swoimi łupami z Rossmannowskiej promocji, niby miałam nic nie kupować, ale.. ale..
Lena.
Pięknie wyglądają Twoje włosy, i jaki śliczny naturalny kolor. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :)
UsuńŚlicznie wyglądają! :)
OdpowiedzUsuńPięknie błyszczą i wyglądają na mięciutkie! :)
OdpowiedzUsuńNie martw się, ja musiałam się dobrze przypatrzeć, aby dostrzec odrost :D
Robiona maseczka im posłużyła :)
OdpowiedzUsuńMasz piękne włosy <3
OdpowiedzUsuń