Witajcie kochane. :)
Zdaję sobie sprawę z tego, iż strasznie dawno nie było u mnie postów tego typu. Dlaczego? Nie za bardzo miałam o czym pisać. Kolejne olejowania to nic odkrywczego, a niestety brakowało mi ostatnio czasu i weny na tworzenie autorskich masek czy płukanek z użyciem chociażby półproduktów. Dzisiaj troszkę wzięłam się za siebie, bowiem zauważyłam jak destrukcyjnie na poziom nawilżenia włosa działa panująca na zewnątrz aura, zmiany temperatury (czapka) itd. Jest źle, jest sucho i baaaardzo elektryzująco.. :(
Pierwszy od dawna prawdziwie wolny, niedzielny wieczór poświęciłam więc na stworzenie maski mającej na celu odżywienie/nawilżenie moich kapryśnych włosków, a właściwie uwidocznienie efektów stałego olejowania, a więc zatrzymanie tego nawilżenia wewnątrz. Receptura nie była zbyt wymyślna, bo nie jestem ekspertem od tego typu mikstur, a udawać takowego nie mam najmniejszego zamiaru. :)
Zastosowałam :
Ok. 1,5 łyżki maski Gloria.
Ok, 0,5 łyżeczki mocznika (ZSK)
7 kropelek oleju z pestek moreli (Etja).
Wszystko to pięknie wymieszałam ze sobą. Włosy umyłam metodą OMO. Jako pierwsze O posłużyła mi nielubiana odżywka Oleo repair Garniera, w tej roli sprawdza się o dziwo całkiem nieźle. Włoski umyłam za pomocą "promowanego" ostatnio na blogu mydła cedrowego Agafii. Na wilgotnych pasmach wylądowała przygotowana wcześniej mieszanka i została przetrzymana do około 20 minut. Po spłukaniu na końcówki nałożyłam jedynie olejek ochronny z Isany, a całe włosy wysuszyłam chłodnym nawiewem suszarki. Rozczesałam je TT.
Z efektów tego małego eksperymentu jestem całkiem zadowolona. :) Włoski stały się miękkie i lejące, nie miałam najmniejszego problemu z ich rozczesaniem. Czy je nawilżyłam? Nie wiem, wydaje mi się, że potrzeba im nieco więcej niż okazyjna sesja pielęgnacyjna. Efekt doraźny bardzo fajny i chyba częściej będę uśmiechała się do samego mocznika. :D Olejku Etja obawiam się troszkę stosować na długość, bo niestety jest solidnie rafinowany.. jako dodatek do maski sprawdził się jednak świetnie i może właśnie to jest patent na jego wykorzystanie.
Włosy nieco jeszcze wilgotne prezentowały się tak :
Wybaczcie mi proszę to, że zdjęcie zostało zrobione w sztucznym świetle, ale myłam włosy wieczorkiem, a zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będę miała czasu rano na bieganie z aparatem. Widać niestety tysiące odstających włosów, ale na szczęście uspokajają się po kilku godzinach od mycia. ;) No i .. widać odrost.. Uczę się z nim żyć, ale na moje oko jest całkiem pokaźny, a ma już prawie rok. :D Blask nieco przekłamany (przez lampę), ale możecie mi wierzyć bądź nie, mocznik sprawił, iż moje włosy naprawdę stały się błyszczące.. super efekt.
Jak tam Wasze niedziele dla włosów? Jakieś nowości?
Pozdrawiam..
Lenkaaa. :))
Zdaję sobie sprawę z tego, iż strasznie dawno nie było u mnie postów tego typu. Dlaczego? Nie za bardzo miałam o czym pisać. Kolejne olejowania to nic odkrywczego, a niestety brakowało mi ostatnio czasu i weny na tworzenie autorskich masek czy płukanek z użyciem chociażby półproduktów. Dzisiaj troszkę wzięłam się za siebie, bowiem zauważyłam jak destrukcyjnie na poziom nawilżenia włosa działa panująca na zewnątrz aura, zmiany temperatury (czapka) itd. Jest źle, jest sucho i baaaardzo elektryzująco.. :(
Pierwszy od dawna prawdziwie wolny, niedzielny wieczór poświęciłam więc na stworzenie maski mającej na celu odżywienie/nawilżenie moich kapryśnych włosków, a właściwie uwidocznienie efektów stałego olejowania, a więc zatrzymanie tego nawilżenia wewnątrz. Receptura nie była zbyt wymyślna, bo nie jestem ekspertem od tego typu mikstur, a udawać takowego nie mam najmniejszego zamiaru. :)
Zastosowałam :
Ok. 1,5 łyżki maski Gloria.
Ok, 0,5 łyżeczki mocznika (ZSK)
7 kropelek oleju z pestek moreli (Etja).
Wszystko to pięknie wymieszałam ze sobą. Włosy umyłam metodą OMO. Jako pierwsze O posłużyła mi nielubiana odżywka Oleo repair Garniera, w tej roli sprawdza się o dziwo całkiem nieźle. Włoski umyłam za pomocą "promowanego" ostatnio na blogu mydła cedrowego Agafii. Na wilgotnych pasmach wylądowała przygotowana wcześniej mieszanka i została przetrzymana do około 20 minut. Po spłukaniu na końcówki nałożyłam jedynie olejek ochronny z Isany, a całe włosy wysuszyłam chłodnym nawiewem suszarki. Rozczesałam je TT.
Z efektów tego małego eksperymentu jestem całkiem zadowolona. :) Włoski stały się miękkie i lejące, nie miałam najmniejszego problemu z ich rozczesaniem. Czy je nawilżyłam? Nie wiem, wydaje mi się, że potrzeba im nieco więcej niż okazyjna sesja pielęgnacyjna. Efekt doraźny bardzo fajny i chyba częściej będę uśmiechała się do samego mocznika. :D Olejku Etja obawiam się troszkę stosować na długość, bo niestety jest solidnie rafinowany.. jako dodatek do maski sprawdził się jednak świetnie i może właśnie to jest patent na jego wykorzystanie.
Włosy nieco jeszcze wilgotne prezentowały się tak :
Wybaczcie mi proszę to, że zdjęcie zostało zrobione w sztucznym świetle, ale myłam włosy wieczorkiem, a zdawałam sobie sprawę z tego, że nie będę miała czasu rano na bieganie z aparatem. Widać niestety tysiące odstających włosów, ale na szczęście uspokajają się po kilku godzinach od mycia. ;) No i .. widać odrost.. Uczę się z nim żyć, ale na moje oko jest całkiem pokaźny, a ma już prawie rok. :D Blask nieco przekłamany (przez lampę), ale możecie mi wierzyć bądź nie, mocznik sprawił, iż moje włosy naprawdę stały się błyszczące.. super efekt.
Jak tam Wasze niedziele dla włosów? Jakieś nowości?
Pozdrawiam..
Lenkaaa. :))
Mój półtoraroczny odrost wygląda jak widziałaś u mnie na blogu i szczerze Ci powiem że mi nie przeszkadza ;D
OdpowiedzUsuńMnie mój chwilowo przeszkadzał, ale już jest lepiej. :D
UsuńU mnie też dzisiaj mocznik! Coraz bardziej go lubię! :D
OdpowiedzUsuńTeż jestem zadowolona z jego działania. :)
UsuńTeż się męczę z elektryzującymi włosami...
OdpowiedzUsuńMnie ten problem prześladuje ostatnio, szczególnie po zdjęciu czapki. ;<
UsuńTeż mi odstaje milion włosków po myciu:)
OdpowiedzUsuńJa chyba ostatnio straciłam wenę do pielęgnacji-czegokolwiek bym nie użyła do włosów to nigdy nie jestem zadowolona.
Łał, fajne strzępki :).
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Oleo Repair się u Ciebie nie sprawdziła, mam ją na chciejliście :) Ja lubię mieszanki maska (teraz Kallos Vanilla) + nafta + olej :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości w nie farbowaniu :)
OdpowiedzUsuńA ja lubię Garnier Oleo Repair, mam wrażernie że moje włosy lubią wszystkie emolienty :P
OdpowiedzUsuńA mydło cedrowe zamówiłam kilka dni temu i czekam aż do mnie dotrze.. ;)
Świetny post :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post KLIK
To cedrowe mydło strasznie mnie nęci, a że święta idą, to może sobie sprezentuję...? Z mocznikiem jeszcze nie miałam do czynienia odnośnie włosów, trochę się go boję, ale widać - chyba nie ma czego ;).
OdpowiedzUsuń